Piątek , 26 Kwiecień 2024

Kontrowersje wokół polskiej wyszukiwarki twarzy

   17.05.2021
Budząca spore zainteresowanie, stworzona w Polsce wyszukiwarka zdjęć twarzy w internecie PimEyes, stała się obiektem poważnej krytyki ze strony organizacji obrońców prywatności. Narzędzie, które miało służyć do tego, by każdy mógł sprawdzić, czy zdjęcia jego twarzy nie są wykorzystywane bez jego zgody w sieci - na przykład przez stalkerów, zaczęło być wykorzystywane – zdaniem krytyków – także przez samych cyberprzestępców.
Stworzona w Polsce witryna do wyszukiwania zdjęć budzi kontrowersje

Zbudowana przez dwóch absolwentów Politechniki Wrocławskiej Łukasza Kowalczyka i Denisa Tatina wyszukiwarka działa w ten sposób, że wystarczy przesłać zdjęcie własnej twarzy na stronę PimEyes, a dzięki algorytmom sztucznej inteligencji wyświetli ona wszystkie nasze zdjęcia, jakie znajdzie w sieci. Także te, których sami tam nie umieszczaliśmy.

Wyszukiwarka, która przeszukuje sieć w poszukiwaniu naszych zdjęć

Co istotne wyszukiwarka przeszukuje bardzo różne strony internetowe. Także te korporacyjne, medialne, ale i pornograficzne. Dzięki temu użytkownicy w zamierzeniach twórców mogli sprawdzić, czy nie padli ofiarą tzw. revenge porno.

Około roku temu wyszukiwarka zaczęła wzbudzać kontrowersje za oceanem. Teraz sprawą ponownie zajmowała się nawet CNN. W ostatnich dniach PimEyes zaczęła wzbudzać ogromne kontrowersje także o wiele bliżej, bo tuż za naszą zachodnią granicą. W Niemczech wspomniano o niej nawet w Bundestagu, a przez media przetoczyło się coś w rodzaju debaty.

Gromadzone są ważne dane biometryczne?

Krytycy PimEyes twierdzą, że jest bardzo niebezpieczna witryna, ponieważ szczegółowo analizuje twarze pod kątem cech biometrycznych i co najważniejsze, przechowuje wszystkie te dane na swoich serwerach. W tym momencie baza danych twarzy PimEyes ma liczyć - zdaniem niemieckich mediów - nawet około 900 milionów rekordów. Tymczasem – na co zwrócono uwagę w Niemczech, europejskie rozporządzenie o ochronie danych (RODO) wyraźnie mówi, że przetwarzanie danych biometrycznych w celu jednoznacznej identyfikacji osoby fizycznej jest zabronione.

Kłopotem ma być też to, że z wyszukiwarki zaczęli korzystać nie tylko potencjalni poszkodowani, ale i oprawcy, którzy w ten sposób znajdują swoje przyszłe ofiary.

W tym momencie nie wiadomo też, kto jest właścicielem wyszukiwarki. CNN dotarło do informacji z których wynika, że założyciele sprzedali firmę w zeszłym roku. O nowych póki co niczego nie wiadomo, poza tym, że spółka jest zarejestrowana na Seszelach, czyli w znanym raju podatkowym.

Żródło: Rzeczpospolita, CNN

KOMENTARZE (0) SKOMENTUJ ZOBACZ WSZYSTKIE

Najczęściej czytane